Etiquetas

2014/01/06

na wszelki wypadek załóżmy, że rzeczywistość jest

Nie mogę się zebrać. Jestem w drodze - nie ma internetów. Są internety - wszystko jest już przeterminowane. O przedawnionych chilijskich wikuniach i kuniach mam bazgrać? Aktualne i z siecią to tylko opowieści o kotach wylegujących się na wszystkich grzejnikach domu, ale kogo to poza mną i kotami interesuje?

W każdym razie. Piszczę w kierunku wschodnim. Bardzo. Niecierpliwie kręcę kciukiem i czekając na bardziej namiotową pogodę się kręcę po kraju. Jeszcze dziewięć dni i znów - wreszcie! - nie będę miała żadnego adresu.

I wtedy już tylko nieźdzwiedzie tropy, coraz cieplejsze przydroża, jakieś bagna, jakieś połoniny, jakieś włoskie miasteczka i chorwacka śliwowica. Jeszcze dziewięć dni.

Tymczasem ostatnie nastawianie nalewek, szybkie kończenie rozpoczętych książek, nieudolne próby uporządkowania papierów. A w tym papierach tak - nie wiem skąd to wzięłam, ale drżącą, pośpieszną ręką przepięknie nabazgrana właśnie taka dziewięciodniowość:


x gdzie w takim razie należałoby szukać rzeczywistości?

x na wszelki wypadek załóżmy, że rzeczywistość jest

x teraz jesteśmy, nawet możemy siebie dotknąć, nie tylko intelektualnie, ale też czasem fizycznie

x rzeczywistość jest zamachem na wolność

x mówi pan o nas? no o nas. ale - o nas - nas? no o nas - ludziach.