Droga jest dluga i wolna, upal i wilgoc, papugi i ciezarowki. Powoli, powoli, toczymy sie przez bagna.
Kierowca jest samotny, wiec wozi i karmi tych, co przy drodze machaja rekami.
Kierowca jest samotny, wiec nawet, kiedy podwozil zlodziei, nie zrazil sie i pomaga dalej.
Kierowca zostawia nas niedaleko domu. Dookola domu biegaja kurczaki, w nocy koty poluja ja kurczaki, wlasciciel kurczakow poluje na koty. On ich nie je, nie je ich jajek. Jakos nie moze sie przekonac. Trzydziesci wolncyh kur na podworku, trzydziesci kupnych jajek w lodowce.
On mowi: sprzedalem firme, odwiedzilem znajomego w Sao Paulo, stad juz prosto do faveli, wiesz, funk i historie z Wietnamu, ktos nie mogl wrocic do Stanow, bo uciekl przed Wietkongiem, zalozylismy wypozyczalnie wideo, ale kto tutaj wypozycza, wszyscy kradna, wyjechalem na bagna, ona stala na brzegu, teraz mrowkojady placa za moje rachunki, dzisiaj przyszedl czek: 20 reais, nie jest latwo, jest pieknie, zgubilem paszport, ale moze nikt sie nie zorientuje, dwa lata temu powinienem byl odnowic wize.
Psy i ary przy wodospadzie, i tyle smieci, i tyle smierci; komary znajda kazdy centymetr odslonietej skory, a przeciez calkiem sie odslaniamy, ale ile mozna, jak mozna chronic sie przed denga.
Takie niebo w nocy nad Pantanalem, takie niebo, swiecie, nie wiem: nie pamietalam czy nie wiedzialam, ze jest tyle gwiazd. Niebo letnie, poludniowe. Takie pelne. I pelnia.
Kierowca wiezie nas do przodu, wiezie nas do przodu, kierowca za kierowca, kilometr za kilometrem. Pastwiska i plantacje w srodku bagna, dlaczego?
On mowi: wegetarianie zabijaja lasy deszczowe, nie przyznaje, po co produkuje sie wiekszosc tej soi. Krowy, krowy, krowy, mleko i mieso, duzo miesa, duzo soi. Mowi: Chavez, Castro, wspaniali, wielcy ludzie. Mowi: wolnosc. Mowi: Europa jest martwa, znam ja cala, bylem w Hiszpanii, Szwajcarii, Serbii; wszystko jest takie samo, zima w Polsce nie moze byc inna od andaluzyjskiej, Polska nie moze sama sie wyzywic, Europa jest martwa. Mowi: bzdury bzdury bzdury.
Ona mowi: zyjemy razem tyle czasu, bez pieniedzy - mamy oszczednosci, dzielimy sie wszystkim ze wszystkimi. Mowi: caly teren jest monitorowany. Mowi: zepsuli nasze noze, 200 dolarow kazdy. Mowi: wolnosc. Mowi: bzdury bzdury bzdury.
W nocy rower do przodu, dziury w asfalcie, piach i pijane skutery. Swiatlo: ksiezyc, i to niebo, to niebo, wystarczy.
Nie jest pojedyncze, nic. Koty i papaja stracana kijem z drzewa. Hamak, Kaczmarski i Montllor. Nic nie jest oczywiste i bezwzgledne. Bzdury, bzdury, bzdury. Przystanek przed zmiana swiata.
Páginas
Etiquetas
- Polonia (25)
- Espana (19)
- Brasil (17)
- Bolivia (7)
- Chile (7)
- Peru (7)
- Macedonia (5)
- Argentina (4)
- en ingles (4)
- Gibraltar (3)
- Kosovo (3)
- Magyar. (3)
- kot. (3)
- tłumaczenie. (3)
- Hellada (2)
- Hrvatska (2)
- Moldova (2)
- Montenegro (2)
- Norwegia (2)
- Paraguay (2)
- uk (2)
- ważne ważne (2)
- Bulgaria (1)
- Eesti (1)
- Italia (1)
- Latvija (1)
- Lietuva (1)
- Romania (1)
- Slovenija (1)
- Ukraina (1)
- Česká rep. (1)
No hay comentarios:
Publicar un comentario