Etiquetas

2013/05/01

Mgla, albo funky w pizamie.

Wraca do domu i pyta, czy pisalam. Mhm. Cos tam pisalam. To ile napisalas? Cos skonczonego? Mm, wlasciwie to maile glownie. I referencje couchsurfingowe. To sie nie liczy jako pisanie? Ach. To nie, to w takim razie nie pisalam. Pol strony jakies moze.

Wiec co robilas? Pieklas. Caly dzien? To ile tych ciast? Jedno? Jakies duze w takim razie? Po dwa kawalki dla kazdego, mhm. A obiad? Obiadu nie ma, ale sa dwa litry ajerkoniaku. Nie taki mocny ten ajerkoniak jak mowilas, jesli sie tym upijasz to rzeczywiscie powinnas trzymac sie z daleka od alkoholu.

I w centrum nie bylas, prawda? I krwi tez nie zbadalas? Probowalas, ale skonczylas w jakichs slumsach, no tak. Wiec wrocilas i co? Siedzialas z kotem. Ale masz zamiar cos zrobic? Ach, w piatek wychodzisz. No tak, do piatku masz jeszcze caly tydzien, zeby to dobrze zaplanowac. Ale wychodzisz tylko na obiad i nie ma czego planowac?...



Tak sie czepia, borze zielony!... A przeciez cos tam robie. Z kotem rozmawiam, jem jablka, patrze, jakby sie tutaj przedostac na Wyspe Wielkanocna, patrzac sie w kubek tesknie za Sikora*. Cos to jest, nie da sie ukryc. I nawet siostre tymczasowa ucze bransoletki plesc, tyle pracy, tyle pracy.

Ale on wraca do domu i ciagle cos tam na ten uniwerek dlubie, juz moglby skonczyc, ale przeciez zawsze znajdzie sie jakis szczegol, ktory moznaby bylo poprawic, wiec siedzi i poprawia. Przy stole to ojciec, siostra, ja jestesmy dzieciakami. Pstryczek w nos, gadki o tym zespole, ktory ona tak kocha, o ciezarowkach, o tym, ze krawaty sa glupie. On wzdycha i zaczyna wspomnienia. I ze czasem to dobrze pojezdzic, ale przeciez zawsze trzeba wrocic do obowiazkow i obowiazki to sa calkiem w zyciu obowiazkowe.

Moze i ja jestem zbyt niezorganizowana, ponoc jestem calkiem niepowaznie leniwa. Ale bardzo mi z tym dobrze. Serio. I az glupio mi zaczynac, ze ostatecznie to on chodzi zestresowany i zadluzony, a ja wcale z glodu nie umieram i zle to mi w zyciu nie jest. Wiec moze jednak sie sprawdza taka taktyka.

To i nie zaczynam. Bo przeciez po prostu bedac ludzmi jestesmy sila rzeczy rozni, ah? I doskonale. Ale pracoholicy i tak beda zawsze na nas marudzic. Co nam innego zostaje: na zdrowie! wszystkim rysownikom, poetom, kotom i innym bezdomnym klaunom. Salud, jestesmy super, a kto chce niech sie zapracowuje na smierc!



*Sikore mozna podgladac jak na obrazku wyzej, i ja takie podgladanie bardzo, ale to bardzo polecam:  http://prosze.tumblr.com/