Etiquetas

2012/04/03

Zdrowia.

Z przyjemnością zawiadamiamy o wynikach donacji numer 1. Pragniemy wyrazić naszą ogromną wdzięczność za hojność, jaką wykazaliście się oddając krew.

Ależ ne ma problema. Raz, że przyjemność po mojej stronie; dwa, że po oficjalnym rozpoznaniu przez hiszpańską służbę zdrowia czuję się już prawie w pełni spełnionym imigrantem.

Już się nawet nie obrażam (na początku się obrażałam). Już nie chodzę zawiedziona brakiem czekoladowej rekompensaty; coś w tym jest pięknego, że za worek krwi dostaję paczkę chipsów i serdeczne dzięki (chipsy są, swoją drogą, bekonowe, więc ciągle niechciane leżą w salonie), jeden i drugi list z podziękowaniem i wynikami krwi. Nigdy nie widziałam swoich wyników w Polsce - i niby wiem, że skoro ciągle moją krew przyjmują, to wszystko w porządku; niby czasem ktoś zachwyca się moją ilością płytek i z wielkimi oczami namawia do transfuzji; ale jednak dobrze zobaczyć to na papierze.

Więc tak. Wbijają we mnie wenflony, ostukują płuca i zaglądają w uszy - i nie mogę się nacieszyć. Histeryzuję przed wyjściem do lekarza, ale po umierającym tygodniu i współpracy na rzecz moich zatok komuś udaje się zaciągnąć mnie do przychodni na dole:
i to jest aż zaskakujące, ale obywa się bez płaczu, bez błagania o przyjęcie w tym tygodniu, bez prób pogodzenia systemów książeczek, recept i dokumentów. Bez krzyków i bez łaski. To znaczy bez tego wszystkiego, co trzeba przecierpieć w PL, zanim ktokolwiek za ciebie spojrzy.* Powinnam tutaj wygrzebać ten fragment z pamiętników Stachury, gdzie w przeklętej przychodni na Kasprzaka przechodzi przez to, przez co ja przechodziłam tam tyle razy. Kiedyś wygrzebię. Nic się nie zmienia.
I to jest aż zaskakujące, że to w ogóle może być zaskakujące. Że się człowieka traktuje po ludzku.

W każdym razie: rejestracyjne pogawędki o migracjach. Że to jest bardzo dobrze, że się przeniosłyśmy tutaj, świetnie, że się nam podoba, i jeszcze lepiej, że studiujemy. Wspaniale, dziewczyny! I jak ładnie mówicie! Ja też coś po francusku, po polsku znałem... Polonia c'est Polska, oui? Tak jest. Właśnie tak. I niech sobie będzie ta Polska w dalszym ciągu oddzielona ode mnie Francją - tak jest lepiej dla wszystkich.
Rejestrujący odprowadza nas pod drzwi, ustawia w dobrej kolejce, upewnia się, do kogo czekają inni, czy my nie będziemy czekać zbyt długo. Dalej cudownie nie-zachodnia hiszpańska medycyna (Pijesz rumianek? Próbowałaś już naparów? Nie zapominaj o miodzie!). Zobaczymy, jak zadziała.

Więc jestem migrantem spełnionym; nie czuję się w żaden sposób, jakbym miała kiedykolwiek stąd wyjeżdżać, "wracać do domu". Jestem, jestem u siebie. Z moją bezproblemową kartą zdrowia, kartą biblioteczną, moim karnetem autobusowym - moimi stałymi kierowcami; moją zaległą pracą domową, moim mokrym praniem na dachu, moim sprzedawcą warzyw. Nawet rozłożyć się czasem dobrze, kiedy rozkłada się w domu. I kiedy nikt mi nie mówi, że zapalenia zatok nie leczy się barszczem.


* żeby nie było, że jest całkowicie beznadziejnie: tutaj link do bodaj jedynego ludzkiego, myślącego, darmowego lekarza w Poznaniu.

5 comentarios:

  1. Dobrze wiesz, że jesteś zdrowa.
    Także dobrze wiedzieć, że twój (nowy) kraj jest tak przyjazny.Bardzo fajnie!
    ^^

    ResponderEliminar
  2. Ale mój język polski jest okropny. *lol*

    ResponderEliminar
  3. Sirdele, mano lietuviskai jau neegzistuoja: jei noriu kalbeti, miksuoju lietuviu ir ispanu kalbas ;)

    ResponderEliminar
    Respuestas
    1. Tu vis vien esi šaunuolė ir tikriausiai puikiai miksuoji. :)

      Eliminar
  4. http://www.demland.info/dem/komiksy/paski/402.png ;*

    ResponderEliminar