Etiquetas

2011/07/22

Vamos, czyli problemy z obca klawiatura.

Kocham inno-niz-polsko-jezyczne klawiatury, no. Naprawde kocham calym sercem. I te wszystkie ciekawe znaczki, ktore pojawiaja sie zamiast wykrzyknikow czy nawiasow. Ach'

Wiec tak:
upaly zeszly. Polska piekna i pastelowa rosnie sobie przez mgle za oknem. Autobus pachnie brzoskwiniami (z biegiem godzin miejsce owocow zajmuje kielbasa, potem ten specyficzny zapach wielu ludzi w transporcie publicznym).

- No i czemus wzial piwo/ Mial nie pic'
- To to jest piwo, co pije/ Patrz, jak oszukali'

Kocham Slask.

W Katowicach autobus 807 do GoŁonoga (do:GoŁonog).

Mandela pisze: In African culture, the sons and daugthers of one's aunts and uncles are considered brotheres and sisters, not cousins. We do not make the same distincions among relations practised by whites. We have no half-brothers or half-sisters. My mother's sister is my mother: my uncle's son is my brother: my brother's child is my son, my daughter.
 Pasuje mi taka forma/definicja rodziny, o tak: jeszcze - z zaznaczeniem, ze rodzina wlasciwa to czesto niekoniecznie to proste pokrewienstwo krwi: jesli to sie laczy, to swietnie, ale przeciez - najblizsza rodzina sa przyjaciele. Tego sie trzymac bede. Ile to jeszcze daje czlowiekowi poczucia bezpieczenstwa, kiedy przez siec polaczen juz niemal absolutnie wszedzie jest sie w domu - i to rodzinnym'


Wiec znow: Nowy Targ, Handzia, czyli uosobienie polskiej (czy raczej: podhalanskiej, bo o polska mozna sie klocic) goscinnosci. Nocne laziki. W salonie instalacja ze swietych obrazow na piec metrow wysokosci sciany: nawet korona cierniowa jest. Cos na ksztalt oltarza w salonie. Handzia tymczasowo pracuje w barze rodzicow, wiec poza kazda jedna osoba ok. 20rz pozdrawiaja nas wszyscy lokalni wielbiciele alkoholu. Roznica jest zreszta niewielka.

Rano cztery samochody i jestem na granicy. Kocham Podhale. Dalej: piec godzin przez Slowacje (znajomosc wegierskiego na poziomie: szia, autopaya, tej pomaga, bo kazdego jednego Wegra rozbraja i podwozi mnie dalej, niz by mu to bylo po drodze, zawsze), po drodze tradycyjny stereotypowy turecki kierowca ciezarowki i po chwili laduje w Veroce. Kocham Wegry.

Powietrze rowna sie woda. Cos pieknego. Wspinam sie przez wioske nad rzeka do domu Zsuzsy - i jestem u siebie. Jej jeszcze nie ma, za to wszedzie sa karteczki w dwoch jezykach: to jest sypialnia Anki, to jest lazienka Anki, to jest lodowka - hutoszekeny', to jest wybor wegierskich czekolad, do zobaczenia.
No i: kot (czarny): nieobronna Daisy o lbie wiekszym, niz moj: fortepian: bluszcz pnacy sie po scianach salono-kuchni, tropikalne rosliny wystrzeliwuja z kazdego mozliwego miejsca: kanap, foteli, krzesel, siedzisk i zwyczajnie przestrzeni tyle, ze dla kazdego rodzaju literatury mozna przeznaczyc osobne miejsce: ksiazek jest to zreszta tyle, ile miejsca do ich czytania - i w trzech z kilku moich ulubionych jezykow. Que bien. Weneckie okna na ogromny, piekny ogrod pelen owocow, czyli miejsce, w ktorym czlowiek po raz kolejny wierzy, ze jego przeznaczeniem jest bycie wedrownym tlumaczem z otwartym na gosci domem poza swiatem, do ktorego czasem sie jednak wraca: i ze ten kontener na przetrzymywanie zgromadzonych gratow to jednak nie jest najlepsza z mozliwosci.

Ale to jest przeciez jedna z dziesieciu miliardow mozliwosci (powiedzialam ostatnio: z tysiaca, co strasznie oburzylo Handzie - jak to: z tysiaca/' Z miliona, miliarda' Da sie/ Da sie'), i to jest w tym miejscu najpiekniejsze.

Wiec dobrze. Pijemy, biegamy, gadamy w pieknej mieszance jezykow. Daisy przez sen merda ogonem, i gdybym tylko mogla - merdalabym z nia.

No hay comentarios:

Publicar un comentario