Etiquetas

2011/08/26

Extranjeros.

Hola, zdravo! Nice braids! Would you like to join me?


Sure I wanted!

Zmeczona nierobstwem w mieszkaniu ruszylam powoli w strone La Invisible, liczac na to, ze po gdzies po drodze wpadne na konkretna osobe, najlepiej juz po kilku kolejkach (nic trudnego nawet w czasie siesty); czy chociaz kogos ze srodowiska, kogokolwiek ciekawego. Pierwsza przecznica: i oto Wolf.

Wolf potrzebuje fajek, wiec szukamy otwartych ogrodkow barowych; niewiele tego i turysci nie chca pomoc. On gra na gitarze, ja pomagam przy piosenkach Dylana i Doorsow. Przez godzine zarabiamy 1,8 euro i garsc papierosow: wystarczy. Mozna sie spokojnie wloczyc po miescie, kupic mleko i butelke wody.

A w miescie - w miescie Wolf zna kazdego. Kazdego barmana, pijaka, muzyka, bezdomnego, wszystkich sprzatajacych ulice, sprzedajacych kolczyki i migdaly. I przy kazdym sie zatrzymujemy na krotka gadke - i dalej na plaze, po drodze glaszczac dzieci i wielkie liscie w parku. Malaga z tej pieknej perspektywy, gdzie po angielsku mowia do mnie tylko turysci pytajacy o droge, migdaly i haszysz sa darmowe, a po imieniu zna mnie cale centro historico, bana de Carmen i spora czesc odwiedzajacych konkretne puby. Dobrze jest.

Z mlekiem i gitara rozkladamy sie na wyspie - 2x3 metrach trawy posrodku plazy. Opowiedz mi wiecej, w tej mieszance hiszpanskiego, angielskiego i jakiegos ogolnego slowianskiego jezyka tworzonego na miejscu; chce wiedziec wszystko.

Wiec mieszka w namiocie, teraz na mojej plazy, zazwyczaj w drodze - i tak od dwudziestu lat, od kiedy uciekl przed wojna z Jugoslawii. Pil, duzo pil, wiekszosc jego przyjaciol pije - widzialam zreszta. Dlatego tez ciezko juz czasem sie spiewa, ale jest dobrze, dopoki jest co jesc. Pare jego obrazow jest ponoc w maltanskich muzeach - druga strona lustra, dobre malntanskie czasy! - ale i stamtad trzeba bylo sie zwijac, kiedy sie posypalo z kobieta.

Bo milosc, wiesz, to jest jednak najwazniesze. Nawet dwa razy sprobowalem sie ozenic. Ale nie moge, nie potrafie; byc odpowiedzialnym za siebie samego - to jest nie krzywdzic nikogo. I tylko tak umiem zyc.

I jakie to jest piekne, jak mozna z calkiem inna historia za soba rozumiec sie tak doskonale. O jedzeniu, drodze, pieniadzach, wolnosci, domu czy raczej miejscu do spania mamy dokladnie to samo zdanie - moze poza tym, ze ja jeszcze teraz potrzebuje, chce zatrzymac sie gdzies na pol roku, w jakims miejscu z prawdziwym dachem i w miare wlasna klamka, zanim sie odwaze na wiecej; i oczywiscie - moge sie duzo wiecej nauczyc przez te 26 lat roznicy, czyli niby nic.

Ale przychodzi 17, czyli pora spac, zanim restauracje na nowo wypelnia sie turystami, czyli pieniedzmi. Caluje starego wilka na dobra droge, sama ruszam wreszcie na Carmen, do wody. Wpadniemy na siebie jeszcze sto dwadziescia razy, jak wpadalismy niemo do tej pory. Tyle, ze w swiecie bardziej wlasnym, jeszcze bardziej zaprzyjaznionym.

I moze tym razem z konkretna osoba gdzies blizej, niz w tle, skoro swiaty nie tylko sie stykaja, ale zaczynaja cudownie nakladac.




No hay comentarios:

Publicar un comentario