Etiquetas

2011/08/04

Internet!

A wiec: potrzebuje komputera. Wlasnego, z polska klawiatura i mozliwoscia wykorzystania tych wszystkich hot spotow mijanych smetnie po drodze.

Tymczasem: Skopje, pusty dom, cudzy laptop do dyspozycji. Kranowa i reszta masla orzechowego na zachete do pracy: moze uda sie cos nadrobic.
Tylko pytanie - jak? Opis jazdy niewiele jest warty, mozna zreszta wszystko latwo strescic do: jade, chudne, spotykam ludzi, od tygodnia boli mnie spalona w Czarnogorze skora.

I troche to wszystko jest smieszne; czyjs zachwyt nad moja trasa, ze o rety, tak daleko, tak dlugo! - i chwile pozniej spotkany Ricardo, co to jest w drodze od trzech lat; "jaka ty mloda, przed toba tyle mozliwosci!" - i zaraz potem zniesmaczone komentarze, przez tyle czasu nic nie zdazylas zrobic, nigdzie nie bylas. Znam albo wszystkie jezyki swiata, albo zadnego. Jestem niesamowita, albo gorzej, niz przecietna. To piekne, ze nie potrzebuje w drodze pieniedzy - albo zydze i marudze. I tak dalej, i tak dalej.

Nie probuje nawet okreslic siebie sama - bo po co, bede sie martwic, albo przesadzac. Jade sobie i nacieszyc sie nie moge, bo ludzie sa jednak z gruntu dobrzy, wiecej osob funduje mi obiad, niz siega do kieszeni. I niewiele potrzeba, o czym niby wiem, a jednak doskonale jest ciagle sobie o tym przypominac.


Ja bazgrole, Sophie kroi, pomidory pachna. Sretan put!

No hay comentarios:

Publicar un comentario